Tę płytę, a raczej jej twórcę już przed wydaniem otaczało mnóstwo kontrowersji. Czy to ze względu na wylanie na głowę piwa, jego wygląd, autotune czy młody wiek. Ale pytanie brzmi... Jak sprawdza się legalny debiut B.R.O.?
Cóż... Nie najlepiej. Po ogromnej promocji ze strony Urban Rec, wypowiedziach artysty, że nie jest monotematyczny, dostaliśmy płytę, na której numery dzielą się na dwa rodzaje: rap o rapie i o tym, że B.R.O. się nigdy nie zmieni, no i numery o miłości. Dobra, to nie monotematyczność. Duotematyczność będzie lepszym określeniem.
Pod względem flow nie jest źle, to trzeba zauważyć. Ogólnie dla naszego blondyna to nigdy nie było problemem. Jest sporo słabiutkich, prostych rymów, zdarzają się jakieś proste podwójne, ale nie jest to dla mnie żaden wyznacznik ogromnych skillsów.
To może chociaż buja toto głową? No cóż... Nie. Same podkłady nie są złe, chociaż w gruncie rzeczy dość podobne, ale, do diaska, brakuje tu basu. Powinno go być więcej, dużo więcej i to w większości kawałków. Podczas odsłuchu na chwilkę przeskoczyłem do recenzowanej już płyty Gurala - różnica ogromna, potem basu brakowało mi jeszcze bardziej, brzmi to trochę za płasko. Wyróżnienie tutaj dla P.A.F.F.a, który strzelił chyba najciekawszy podkład.
Pod względem gości ta płyta nie zachwyca. Mamy Sulina, Grizzlee, Baku i jeszcze podejrzewam kilku, którzy nawet nie zapadli w pamięć. Sulin jak to Sulin, nawinął nieźle, Grizzlee zaśpiewał po swojemu, a Baku nic szczególnego nie pokazał.
Jest jeszcze jeden problem. Długość. Ten krążek to 19 tracków, co sprawia, że człowiek męczy się mniej więcej w 3/4 (a nawet w połowie, przy tej monotematyczności). Gdyby zostawić z tego 5-6 numerów, to byłoby całkiem fajne EP, a tak mamy tę kaszanę.
Jest jeszcze jeden problem. Długość. Ten krążek to 19 tracków, co sprawia, że człowiek męczy się mniej więcej w 3/4 (a nawet w połowie, przy tej monotematyczności). Gdyby zostawić z tego 5-6 numerów, to byłoby całkiem fajne EP, a tak mamy tę kaszanę.
Podsumowując. Płyta jest za długa, strasznie monotematyczna no i brakuje basu. Moim zdaniem to bardzo słabe rozpoczęcie kariery na 'legalu'. Nie polecam.
2.
Zapraszam do komentowania płyty jak i samej recenzji (prawdopodobnie to pierwsza recenzja tego albumu w całym internecie).
Przesłuchałem w życiu ze dwa jego kawałki i jakoś nie mam ochoty na więcej :D Typek zdecydowanie nie ma nic takiego w sobie, co zasługiwałoby na moją uwagę :) Więc tym razem bez odsłuchu się z Tobą zgodzę w ciemno - nie warto.
OdpowiedzUsuńWiesz co, podejrzewam, że cena ich jest kosmiczna, nie pamiętam gdzie je widziałem, ale pewno nie kupię, prędzej wpadną mi do ręki (na nogi) nowe Jordany :)
OdpowiedzUsuńNie słucham BRO a jak zobaczyłem numer na YT ten z szkołą to się załamałem, wygląda tam jak swój, a to jest najgorsze, bo chyba miało to wyglądać jak taki back to school, a wygląda jak during school, jak zwał tak zwał.
OdpowiedzUsuńPodasz mi jakieś 3 ostatnio dobre płyty wydane przez polskich raperów? Ostatnio strasznie zaniedbałem to. Od kiedy mam bana na ślizgu, nie mam skąd czerpać informacji hehe.
straszny regres.
OdpowiedzUsuń