sobota, 9 lutego 2013

"Poradnik Pozytywnego Myślenia" [2012]


Woah, długo mnie tu nie było. Zdecydowanie za długo, więc przejdźmy do rzeczy! W ramach zapoznawania się z pozycjami Oskarowymi zdecydowałem się rozluźnić trochę przy 'Poradniku Pozytywnego Myślenia'. Jakie są moje wrażenia? Można przeczytać poniżej.


Zacznijmy może od krótkiego przybliżenia fabuły. Pat to koleś, który wyszedł właśnie z zakładu psychiatrycznego i bardzo chce wrócić do swojej żony (do której, swoją drogą, ma zakaz zbliżania się). Po wyjściu mieszka z ojcem, który cierpi na Nerwicę Natręctw i jest wielkim fanem drużyny Eagles, oraz matką, która jakoś stara się przetrwać w tym środowisku. Na kolacji u swojego kumpla Ronniego poznaje Tiffany, wdowę po znajomym policjancie.

Chyba można się domyśleć, co się dzieje dalej, prawda? Nie będę tego pisał, bo może ktoś nie jest wielkim myślicielem i nie wpada na zakończenie od razu, ale to jest największa wada tego filmu - przewidywalne zakończenie, bardzo oczywiste. Jeśli się zastanowić... to jego chyba jedyna wada.



To, co zrobił tutaj Bradley Cooper, to czysty majstersztyk, czego zresztą się spodziewałem po jednym z najbardziej uzdolnionych aktorów, który chyba dopiero dostaje fejm, na jaki zasługuje - a nie jest najmłodszy, bo to rocznik 1975. Kreacja chorego psychicznie Pata jest świetna, autentyczna i chwilami naprawdę porusza. Zresztą, bardzo utalentowana Jennifer Lawrence (którą można kojarzyć z "Hunger Games" czy "X-Men: First Class") też wypadła świetnie, chociaż jej postać można uznać za nieco łatwiejszą do zagrania. Ważne jest to, że nie miało się wrażenia, że ci aktorzy grają - a to jest najgorsze, kiedy mamy wrażenie, że ktoś usiłuje być chory, zamiast naprawdę takim być. Wielka 'łapa w górę' dla głównych bohaterów.

Zresztą, postaci drugoplanowe też są bardzo barwne i zapadające w pamięć. Ojciec Pata, Pat Senior (grany przez fenomenalnego Roberta De Niro) jest naprawdę zabawny, tak samo z przyjacielem Pata z psychiatryka, Dannym ("Black it up, man! Black it up!")


Muzyce... Nie mam nic do zarzucenia, chociaż w żaden sposób się nie wybija ponad resztę filmu, to świetnie go uzupełnia. Zresztą, nie oczekiwałem niczego mniej po soundtracku, w którym palce maczał mój mistrz, Danny Elfman. Ale raczej nie będę wracał do tej ścieżki dżwiękowej.

Cóż, chyba właśnie tyle mogę powiedzieć o tym filmie. Sam romans rozwija się naturalnie, nie jest to klasyczne 'widzą się i kochajo i żyjo długo i szenśliwie konjec', a raczej rzeczywisty rozwój tego uczucia, w który człowiek jest w stanie uwierzyć.

Bo właśnie taki jest film. To, co jest dobre, jest znakomite, a to, co jest przeciętne, świetnie uzupełnia całą resztę. Moja ocena to:

5+

Przy czym ten plus jest bardzo, bardzo ogromny.
Widziałeś/aś "Poradnik Pozytywnego Myślenia"? Masz opinię na jego temat? A może masz opinię na temat samej mojej recenzji? Zapraszam do komentarzy i przypominam, że teraz do komentowania nie jest wymagane logowanie (przy czym głupoty i spam będę usuwane), a każdy komentarz motywuje. 




2 komentarze:

  1. Słyszałem, że De Niro pokazał się tutaj z całkiem niezłej strony. Może sprawdzę, choć nie ukrywam, że odstraszająca wydała mi się ta romantyczna strona filmu. Cóż, chyba jednak dam się namówić i obejrzę go przy najbliższej okazji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od kilku dni przybieram się do tego filmu, ale jakoś zawsze coś przeszkodzi mi w jego obejrzeniu.
    Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń