sobota, 5 kwietnia 2014

Bonson/Matek - "O nas się nie martw" [2014]




Przeżyłem swoje z tą płytą jeszcze zanim wyszła. Na początku się jarałem i czekałem jak na nic w tym roku, potem byłem na etapie 'nawet nie sprawdzę'. Kiedy zaczęły się pojawiać single, wskoczyłem na 'no, może posłucham' - mimo tego kiedy do premiery zostały dwa czy trzy dni nagle zacząłem mieć okropne ciśnienie, żeby to już wyszło, żeby zrobiło się smutno i żebym mógł odsłuchać. Niech sam za siebie mówi fakt, że kiedy odpaliłem płytę pierwszy raz późnym wieczorem (żeby był oczywiście klimat), to zaczęło lać. Ostro lać.

No więc leci sobie pierwszy track, leci, leci i ogarnia mnie niecierpliwość. Bo nie ma rapu, a sam podkład mnie nie zadowala, nie o to w tym chodzi. I nagle po ponad półtorej minuty czekania wchodzi Bonson, który pierwszymi wersami ustala ton całego krążka, a na plecach pojawiają się ciarki.

Ale starczy tego opowiadania, zajmijmy się może płytą, a nie historią tego, jak ją usłyszałem. Bo nie jest to powtórka Historii Po Pewnej Historii. Poprzedni krążek duetu był tak smutny, jak tylko się dało, a Bonson chwialmi brzmiał wręcz jakby był na skraju płaczu. To był materiał o tym, że jest ciężko, smutno, nie wierzą w nas i ogólnie ćpanie, picie na smutno i depresja. O nas się nie martw jest diametralnie inne. Jasne, nie jest to wesoły krążek, ale więcej niż żalu i łzawego klimatu dostajemu tu gorzkiego rozgoryczenia w głosie szczecińskiego rapera. 

Bo, trzeba pamiętać, to już nie ten sam Bonson. Tematycznie więc krążek oscyluje już nie wokół szeroko pojętej depresji i ćpania, a wokół zmian, które zaszły kiedy ten duet załapał fejm. Typowo przygnębionych kawałków jest... no, może z pięć. Liczenie nie ma sensu.

Ujęcie z klipu do utworu Wiem co stracę
Oprócz tematów zmieniło się też flow. A może powinienem powiedzieć "ewoluowało"? Bo z dobrego rapera, który świetnie przekazuje emocje, szczecinianin stał się nagle gościem, który rapuje praktycznie bezbłędnie, przy tym płynnie przechodzi w lekkie podśpiewywanie i nie gubi w tym emocji, za które wszyscy pokochali jego muzykę na samym początku, a przyczepić się można tylko do kilku słabych refrenów.

Matek nie pozostał w tyle, kiedy Bonson zmieniał swój styl. Bity stały się dużo bardziej nowoczesne, jest w nich więcej elektroniki i newschoolowych podziałów rytmicznych, a przy tym producent dalej umie wrzucić w podkład mocny riff gitarowy. Klimat, który tworzy dla rapu Damiana komponuje się perfekcyjnie z jego głosem i tekstami. Jestem w tej chwili w stanie całkowcie zaręczyć, że lepiej zgranego duetu producencko-raperskiego w Polsce nie ma, nawet Łona i Webber nie mają takiej syntezy brzmienia. Największe wyróżnienie dostaje ode mnie bit do kawałka Piotruś Pan. Co za klimat, damn. Jedno zażalenie - trochę mało basów jest mam wrażenie w tym wszystkim.

Ujęcie z filmu przedstawiajacego sesję nagraniową.

Goście... Tu jest trudny temat. Bo zwrotki gościnne są najsłabszym elementem płyty. O ile TrooM świetnie zaśpiewał w bridge'u Brudnej Krwi, Planet ANM rzucił dobrą (chociaż lekko poniżej swojego poziomu zwrotkę), a powszechnie hejtowany Mam Na Imię Aleksander dał NAJLEPIEJ WŚRÓD GOŚCI (nie brzmiąc jak Bisz), to reszta jest nieporozumieniem. I już nieważne, że Piekielny, że Sobota, że Pih, bo tego jeszcze da się jakoś słuchać, ale czemu, do ciężkiej cholery, Wini? Jak można wrzucić coś takiego na półki sklepów? Gdybym mógł wyrzucić z całej płyty jedną zwrotkę, jeden moment, to byłaby to zwrota Winiego w Piotrusiu Panie. No kurwa żart.

Podsumowując. To jest świetna płyta, do której będę wracał i chciałbym jej wystawić dychę. Ale niestety nie mogę, bo te kilka słabszych elementów o których wspomniałem, czyli kilka słabych refrenów, niedobasowane bity, większość gości - te rzeczy skutecznie uniemożliwiają O nas się nie martw bycie płytą perfekcyjną. 

7+

Co nie zmienia faktu, że to obowiązkowa pozycja dla fanów dobrego rapu. Jeśli ktoś nie toleruje nowoczesnych bitów to może sobie odpuścić, ale mimo wszystko - polecam sprawdzić. W końcu Bonson aż dwa razy nawiązuje do swojego najpopularniejszego numeru - Pan Śmieć. W jaki sposób? To już zauważycie słuchając płyty. 

Założyłem na facebooku fanpage "Mojego Tartaku". Zainteresowanych byciem na bierząco z materiałami na blogu (które, jak zawsze, postaram się wrzucać częściej) zapraszam do lajkowania, gdzieś z boku jest przycisk.


5 komentarzy:

  1. są trzy follow upy do pana śmiecia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wini przecież rozjebał

    OdpowiedzUsuń
  3. jest lepszy duet na polskiej scenie - Rasmentalism.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, jakimś cudem o nich nie pomyślałem, mój błąd.

      Usuń
  4. A Dwa Sławy,a Łona i Webber ? Są lepsze duety w polsce od nich

    OdpowiedzUsuń