piątek, 16 listopada 2012

"ted" [2012]


"ted" jest filmem, na który miałem apetyt już od jakiegoś czasu z różnych powodów, czy to przez multum obrazków na 9GAGu, czy przez bardzo różnorodne opinie w internecie. Miałem cały czas wrażenie, że to obraz, który albo się kocha, albo się go nienawidzi. Pytanie brzmi: Jakie wrażenie zrobił, gdy już go obejrzałem?

Może najpierw fabuła. "ted" opowiada historię 35-letniego Johna Bennetta, jego partnerki - Lori Collins (granej przez przecudowną jak zawszę Milę Kunis), oraz jego... pluszowego misia, tytułowego Teda. Jak można się domyślić, perypetie tej trójki zdecydowanie nie należą do typowych.

"Ale!" - przerwie mi któryś z czytelników - "Jakim cudem ten misiek żyje?" Otóż jeśli to ty zadałeś to pytanie, to już pędzę z odpowiedzią! Tak się składa, że mając 8 lat i nie mając kolegów, John w wigilię Bożego Narodzenia zażyczył sobie przyjaciela na zawsze. Rankiem czekał na niego Ted, który na drugi dzień popisał się umiejętnością mówienia.

Problem pojawia się, kiedy Johnny postanawia, że dla swojej idealnej... znaczy się dla swojej partnerki musi dorosnąć i stara się odsunąć Teda ze swojego życia. W tym momencie zaczyna się cała zabawa.

Skoro szybko przytoczyłem zarys fabuły, mogę od razu rzucić mój największy zarzut w stosunku do tego filmu - jest niesamowicie przewidywalny. Przez cały seans nie udało mu się zaskoczyć mnie nawet raz - a przy obrazie, który ma na celu 'szokować', chyba nie jest to dobre. 

Za to film nadrabia nieźle zarysowanymi postaciami. Główny bohater, grany przez Marka Wahlberga, rzeczywiście wydaje się nieporadnym patałachem, który nie umie naprawić swojego życia. Tylko, że takich postaci było już mnóstwo w większości komedii. Nie wprowadza to kompletnie nic nowego, ciężko się tym bohaterem rzeczywiście przejmować, a wszelkie próby doprowadzenia do tego przez reżysera jakoś spełzły na niczym.

Lori Collins... Awruk, bez względu na to, jak uwielbiam Milę Kunis, to też jest to strasznie nieoryginalna kreacja postaci i ponownie winę można zrzucić na scenarzystę-reżysera. Kobiet, które chcą, żeby ich mężczyzna dojrzał, było już mnóstwo. Żadna może nie była tak urodziwa, jednak charakterem się nie różnią. 


A tytułowy Ted? Był dokładnie taki jak się spodziewałem - dobrze zanimowany, świetnie zdubbingowany (tutaj akurat pochwała dla pana MacFarlane'a) i... mało oryginalny. Był zabawny, jasne, ale ten niepoprawny politycznie, czarny typ humoru już był - czy to w filmach Sashy Barona Cohena, czy w muzyce (i filmie) Tenacious D. 

Za to film kradną postaci drugoplanowe - przestarzała gwiazda Hollywood, Sam J. Jones I, który dla Johna i Teda jest kimś wyjątkowym ze względu na swoją rolę we "Flashu Gordonie" i świrujący główny antagonista, o którym jednak nie chcę za dużo mówić, zdecydowanie zapadają w pamięć dużo bardziej niż nasz bohater ze swoim misiem.


Słowem podsumowania już - "ted" nie jest filmem złym. Ale jest do bólu przewidywalny, z postaciami, do których ciężko poczuć rzeczywistą sympatię, do tego nie wprowadza do gatunku nic szczególnie nowego. Mimo wszystko jest to film, który można zobaczyć bez krzywienia się, ba, można się przy nim nawet dobrze bawić, mimo tego, że jest to zabawa niewyszukana i prosta. Tak więc średniak, można go obejrzeć, jeżeli ma się ochotę na lekką, niezobowiązującą do myślenia komedię.

Moja Ocena: 3


A kiedy najdzie mnie znowu ochota na trochę głupiego humoru, włączę sobie któryś już raz "Tenacious D and The Pick of Destiny" - bawił będę się lepiej, a przy okazji posłucham dobrej muzyki. Jeśli widziałeś "teda", drogi czytelniku, napisz w komentarzu jakie jest twoje zdanie na temat tego filmu i mojej recenzji, a jeśli nie, to wypowiedz się tylko o recenzji - komentarze motywują do dalszej pracy.

W poprzednim wpisie podałem listę rzeczy, które chcę zrecenzować w bliskim czasie. Zaznaczam, że do niczego mnie ona nie zobowiązuje, prawdopodobnie w międzyczasie wypowiem sie na temat kilku rzeczy, których na niej nie ma. No i cały czas myślę nad tym nie będącm recenzją tekstem.

3 komentarze:

  1. Faktycznie, przeciętny filmik, ale można się przy nim czasem uśmiechnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiś znajomy opowiadał mi o tym filmie.
    Mimo wszystko, czuję się zachęcona. Czasem wystarczy taka prostacka komedia, byleby tylko odpocząć i się pośmiać. :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dla mnie film był po prostu kiepski, a co do "Tenacious D and The Pick of Destiny", to faktycznie jest to o wiele lepsza produkcja :)

    OdpowiedzUsuń