wtorek, 13 listopada 2012

"The Day" [2012]


     Ten film jest... O matko. Nie wiem jak zacząć. Wstęp powinien chwycić i zaciekawić ale... Zwyczajnie czytajcie dalej, okej?
      The Day jest osadzone w postapokaliptycznym świecie, w którym katastrofa została spowodowana przez... no cóż, nie jest to wyjaśnione, nie ma nawet minimalnego nawiązania do przyczyny tego, co widzimy na ekranie. A to, co widzimy, też średnio jest uzasadnione.

         Zaczynając od początku: akcja filmu skupia się na pięcioosobowej grupce ludzi, która razem walczy o przetrwanie. Jedenz bohaterów stracił po apokalipsie żonę i córkę. Pozostali... właściwie tego nie wiadomo. Wiemy, że męska część grupy chodziła razem do liceum, ale ogólnie o większości postaci nie wiemy NIC.

        Aktorsko... Nie jest źle. Ale to chyba jest jedyna zaleta całego The Day, bo nic innego nie jestem w stanie wymyślić, bez względu na to, jak się staram. No dobra, jest jest jedna zaleta niekoniecznie związana z aktorstwem - Shannyn Sossamon.

      Kolejny problem - oczy szybko się męczą filtrem, który widzimy przez cały czas trwania obrazu. Początkowo uznałem go za dobre rozwiązania, jednak jakoś po pół godziny seansu miałem go dość i zaczęły mnie piec gałki oczne. Skoro już mowa o seansie, to w połowie miałem ochotę wyłączyć film w cholerę i obejrzeć jeszcze raz nowy odcinek "Jak Poznałem Waszą Matkę".

          Przyznam się - moje zniesmaczenie tym filmem jest takie duże, że nie mam pojęcia już co pisać. Dużo bezsensownej przemocy, trochę sensownej, chwilami jest za ciemny i nic nie widać. Film baaardzo słaby, jeśli macie szansę, to lepiej obejrzyjcie coś innego.

Moja ocena: 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz