środa, 12 grudnia 2012

"Zeus. Nie Żyje."


Na nowy krążek Zeusa czekałem bardzo niecierpliwie, a kiedy już dorwałem go w swoje ręce, nie miałem zbytniej ochoty pisać na blogu. Ale ostatecznie warto się wypowiedzieć na jego temat. A wypowiedzieć się mogę... w samych superlatywach.


Zacznijmy od tego, że Kamil ten krążek zrobił praktycznie sam. Wykonał sobie beaty, nagrał rap, wydał płytę w nowopowstałej wytwórni 'Pierwszy Milion', zero gości. Dzięki temu dostaliśmy materiał niesamowicie emocjonalny, przesycony autorem od samego początku do samego końca. Można powiedzieć, że zbytnio się na nim uzewnętrznia - ale czym ma być rap, jeśli nie emocjami?

W sprawach flow Zeusowi nie mam nic do zarzucenia - tak jak inni raperzy gubią się czasem w podkładach, albo 'podśpiewują' (co mi nie przeszkadza), to tutaj mamy czysty rap, pełen energii nawet w - teoretycznie - smutnym numerze, jakim jest "Hipotermia" (będąca, swoją drogą, moim drugim ulubionym utworem).

A o samych beatach też głupio mi mówić, bo zwyczajnie nie ma co powiedzieć. Są za dobre, żeby je skrytykować, pełne energii, funkowe, zdecydowanie bardziej w klimacie 'Albumu Zeusa' niż 'Zeus, Jak Mogłeś?', co mimo wszystko zaliczam na plus. Może to kwestia humoru, bo 'ZJM' jest świetnym krążkiem, bardzo różnorodnym, ale ostatnio potrzebowałem trochę podniesienia na duchu i to dostałem.

Dodatkowy walor przy słuchaniu stanowi dla mnie świadomość wszystkiego, co autor przeszedł, żeby płyta powstała. Ale tego nie zdradzę... każdy, kto płytę kupi, historię pozna.

Najlepszy numer - "Słońce". W każdym aspekcie. Może stwierdzenie, że dla mnie refren jest o muzyce brzmi smutno, ale nadal jest to utwór, który daje mi kosmiczne pokłady energii i sprawia, że ochota do życia wraca.

Szybko podsumowując: 'Zeus. Nie Żyje.", to płyta, w której nie ma absolutnie nic słabego, wszystko jest dopracowane bardzo szczegółowo, ocena wydaje mi się oczywista:

6

Płyta roku. A, że ten się już kończy, to mówię to bez wyrzutów sumienia.

Tam na dole jest pole komentarzy. Skorzystaj z niego, zią!

2 komentarze:

  1. Co kto lubi. Mi osobiście Zeus nie "podchodzi". Już parę razy próbowałem się do niego przekonać, ale nie dałem rady :( Przesłuchałem sobie "Słońce" przed chwilę i ja chyba na tym zakończę przygodę z tą płytą.

    OdpowiedzUsuń
  2. miałem to samo. też potrzebowałem podniesienia na duchu, a ten krążek ma w sobie takie pokłady energii, że nie można się przy nim nie uśmiechać. mimo sporej konkurencji płyta roku, zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń